Recenzja Ashampoo Burning Studio 11
Instalacja Ashampoo Burning Studio 11 rozpoczyna się od wyboru języka. Domyślnie (zapewne w przypadku uruchomienia na systemie operacyjnym z polskim GUI) aplikacja sugeruje wybór naszego ojczystego języka.
Aplikacja jako autora polskiego tłumaczenia wskazuje tajemniczą osobę "JM", która mimo moich początkowych obaw (w końcu mieliśmy do dostępu wersję beta) świetnie wywiązała się ze swojego zadania - zarówno kolejne ekrany instalacyjne jak menu oraz wszelkie komunikaty przetłumaczone są z reguły bardzo poprawnie i czytelnie. Zdarzają się pojedyncze miejsca, gdzie stylistyka jest nieco "angielska" (ot, choćby widoczne wyżej "Uruchom Ashampoo Burning Studio 11 Gadget natychmiast"), ale pomimo tego można uznać, że poziom translacji jest bardzo wysoki.
Tłumaczeniu nie został poddany jeden komponent programu - tryb kompaktowy. Jest on na tyle prosty, że w zasadzie nie przeszkadza to w korzystaniu z niego (o tym będzie jeszcze później), przy czym możliwe, że wersja ostateczna Burning Studio 11 będzie już wyposażona w spolszczony Compact Mode.
Po instalacji na pulpicie ukazują się skróty do postawowego i kompaktowego trybu Burning Studio 11, a także (w systemach Windows Vista i 7) gażdżet wyposażony w te same skróty, a także w trzy kolejne, prowadzące bezpośrednio do kreatorów: nagrywania plików i katalogów, autoringu filmów i pokazów slajdów i kopiowania płyt. Gadżet pulpitowy jest wygodnym rozwiązaniem - jest go zdecydowanie łatwiej zlokalizować niż ikonkę ze skrótem, przy czym nie zajmuje wiele miejsca.
Komentarze