Monitoring

Gregg - Saturday, 20 May 2006, 20:16

Przeciętny Londyńczyk jest nagrywany 300 razy dziennie. W całej Wielkiej Brytanii działają już cztery miliony kamer. Ale zamiast udaremniać przestępstwa, budują społeczeństwo podejrzliwości i strachu przed obcymi.


Monitoring wideo, czyli sieci kamer instalowanych w miejscach publicznych (CCTV), coraz częściej staje się głównym bohaterem wydarzeń. Raz są to wydarzenia dramatyczne, jak śmierć Joego, belgijskiego nastolatka zasztyletowanego przez dwóch polskich rówieśników, raz błahe – jak informacja, że za pomocą kamer pilnujących Muzeum Pergamońskiego w Berlinie podglądano prywatne mieszkanie kanclerz Angeli Merkel.

W Wielkiej Brytanii furorę zrobiła w kwietniu historia bezdomnego z Sheffield Keitha Rose’a, z którego oko kamery uczyniło przestępcę. Pechowiec Rose na chwilę zamienił sień nieczynnego oddziału banku Lloyds TSB w gniazdko miłosne dla siebie i swojej sikoreczki (tożsamość nieustalona). Nikogo nie niepokojąc, oddali się tam oralnemu czynowi lubieżnemu.

Pech chciał, że wybryk zarejestrowała kamera strzegąca wejścia do banku. Następnego dnia kierowniczka oddziału złożyła doniesienie o przestępstwie. Sąd grodzki skazał Rose’a na 50 funtów grzywny i 75 funtów kosztów procesowych. Szczęśliwie dla kochanka, który tłumaczył, że „zapomnieli o kamerze”, sąd apelacyjny uznał, iż kamera to nie świadek, a pani kierownik oglądająca taśmy, kiedy już było dawno po wszystkim, też świadkiem nie jest. A skoro nie ma świadków, to niczyja moralność nie ucierpiała i o żadnym przestępstwie nie ma mowy.

Pozornie nieistotny przypadek Keitha Rose’a to ważny precedens dla Brytyjczyków, którzy żyją w kraju o największym zagęszczeniu kamer na świecie. Nikt nie wątpi, że nadchodzi epoka wielkiego podglądania. Wielka Brytania jest poligonem takiej właśnie przyszłości – statystyczny mieszkaniec Wysp jest nagrywany aż 300 razy dziennie, a w samym londyńskim metrze działa 6000 kamer.

Kamera kamerze nierówna. A szczególnie nierówna jest zwykła kamera tej połączonej z komputerem. Kiedy obraz przez nią dostarczany spotyka się ze specjalistycznym oprogramowaniem i bazą danych zgromadzoną w komputerze, zaczyna się wyższa szkoła jazdy. Jazdy na granicy swobód obywatelskich i prawa do prywatności.

Od 2003 roku w centrum Londynu obowiązuje congestion charge – opłata od korków. Płacą ją właściciele aut, które zostaną sfilmowane przy wjeździe do płatnej strefy. Obraz z kamer przekazywany jest do centralnego komputera. Tam odpowiednie oprogramowanie odcyfrowuje numery rejestracyjne pojazdów, następnie lista sfilmowanych numerów przyporządkowywana jest liście kierowców, którzy uiścili opłatę. Dane o tym, który numer rejestracyjny należy do którego kierowcy, pochodzą z centralnej bazy dowodów rejestracyjnych i praw jazdy. Przy okazji sprawdza się, czy tablica jest zgodna z samochodem – dzięki temu do Londynu nie wjeżdżają już kradzione auta na fałszywych numerach.

System rozpoznawania tablic rejestracyjnych zostanie w tym roku rozszerzony na wszystkie samochody w Wielkiej Brytanii. Obraz z kamer rozmieszczonych przy drogach ma być przechowywany przez pięć lat. Przez ten czas każda nasza podróż samochodem będzie do odtworzenia. Co roku do archiwów systemu trafiać ma 18 miliardów zapisów.

A rozpoznanie tablicy rejestracyjnej to tylko namiastka możliwości, jakie stwarza dzisiejsza technologia. Informatycy od lat doskonalą systemy rozpoznawania twarzy. Już niebawem kamera sprzężona z odpowiednim oprogramowaniem i bazą zdjęć osób poszukiwanych powinna dopasować jedno do drugiego – i wychwycić przestępcę, gdy tylko ten znajdzie się w jej polu widzenia.

Kamery w przestrzeni publicznej nie są aniołami stróżami. Są w prostej linii rozwinięciem koncepcji totalnego nadzoru zawartej w pismach oświeceniowego angielskiego filozofa Jeremy’ego Benthama, wynalazcy Panoptikonu, czyli cylindrycznego więzienia, którego nadzorca kontroluje wszystkie cele, a sam pozostaje niewidoczny. Bentham uważał, że sama świadomość, iż są obserwowani, skłoni więźniów do posłuszeństwa. Jak w tym idealnym więzieniu niepotrzebna była obecność nadzorcy, tak też dziś wiele z ulicznych kamer to zwykłe atrapy, a efekt autokontroli osiągany jest dodatkowo przez tablice i ostrzeżenia, że kamery stale patrzą.

Benthama zachwyciłaby zapewne inicjatywa samorządu dzielnicy Shoreditch we wschodnim Londynie. Od kilku tygodni mieszkańcy wybranego osiedla mogą oglądać w kablówce obraz z kamer umieszczonych przed ich domami. Mają sami się nadzorować. Bez udziału władz.

Licencje na obsługę centrum monitoringu, dokąd przekazywany jest obraz z kamer, wymagane są dopiero od 20 marca. Przedtem do patrzenia na ścianę ekranów zatrudnianiano dość przypadkowe osoby. Dorabiali sobie w ten sposób urzędnicy, studenci, niepełnosprawni. Ludzie zostawiani sam na sam z takimi możliwościami podglądania często zawodzili.

W grudniu 2005 roku przed sądem w Liverpoolu stanęli dwaj pracownicy monitoringu przyłapani na kierowaniu oka kamery do mieszkania młodej kobiety i nagrywania jej podczas kąpieli. Wpadli, bo w pomieszczeniu, gdzie pracowali, również znajdowała się kamera. Na czarny rynek co jakiś czas trafiają nagrania seksu uchwyconego przez skierowane nie tam, gdzie trzeba, kamery.

Statystyki potwierdzają znaczący spadek kradzieży samochodów i drobnych kradzieży w rejonach nasilonego nadzoru. Ale ogólny poziom przestępczości spada wolniej, niż chcieliby propagatorzy kamer CCTV. Pod koniec lat 90. nawet rząd przyznał, że lepsze oświetlenie ulic byłoby skuteczniejsze od umieszczania kamer. – Relacja pomiędzy liczbą kamer a przestępczością nie została nawet porządnie, długofalowo przebadana – przyznaje Peter Fussey, kryminolog z Uniwersytetu Wschodniego Londynu. Po czym wymienia samorządy, które otwarcie chwaliły się, że w instalowaniu kamer nie chodzi o walkę z przestępczością, ale o dobry, nowoczesny wizerunek.

Lektura na sobotni wieczór: Przekrój

Tagi:

Komentarze (0)
  1. Sunna pisze:

    mi tam to nie przeszkadza

    ale widze ze lowcy spiskow czuwaja

  2. pietro_asp pisze:

    @Sunna Nie przeszkadza ci bo narazie to nie jest problem, ale bedzie jeszcze za naszego zycia, a jak nie to napewno zycia naszych dzieci…

  3. pietro_asp pisze:

    @Sunna Nie przeszkadza ci bo narazie to nie jest problem, ale bedzie jeszcze za naszego zycia, a jak nie to napewno zycia naszych dzieci…

  4. pietro_asp pisze:

    Sorka 2 razy sie wyslalo <zawstydzony>

  5. Sunna pisze:

    Jezeli to ma pomoc to dlaczego nie. Mysle ze jak bede zyl zgodnie z prawem to ne bedzie mi przeszkadzac. A bede sie czul bezpieczniej.
    Nie wiem skad ta panika.
    O kontrolwaniu przez panstwo mowi sie od lat 40 i nic, wiec bez przesady.

  6. picasso pisze:

    A mnie to przera¿a, bo wszelkie futurystyczne scenariusze filmów SF zaczynaj± powoli przestawaæ byæ SF, a zaczynaj± wkraczaæ w nasz± rzeczywisto¶æ.

    I trzeba byæ sporym ignorantem ¿eby nie dostrzegaæ faktu, ¿e tak naprawdê zaczynamy ¿yæ w "otwartych" wiêzieniach jak szczury w labiryncie.

    Nasze umys³y codziennie s± atakowane setkami zbêdnych informacji, ja ju¿ dzisiaj czujê sie jak maszyna do zapierniczania i p³acenia podatków, jak ¶mietnik na reklamy i wciskanie kitu, nie mówi±c ju¿ o perfidnej inwigilacji i manipulacji do której zmierzamy du¿ymi krokami. Wrêcz bym powiedzia³, ¿e ju¿ jedn± nog± w tym stoimy.
    Bo najlepszy obywatel to przewidywalny i uleg³y obywatel.
    Moim zdaniem technologia i tak szybki postêp nas gubi. Cz³owiek l±duje na bruku bo wypieraj± go maszyny, oddala siê od natury uciekaj±c w betonowe molochy i degraduj±c na ka¿dym kroku ¶rodowisko byle wiêcej zarobiæ, a pó¼niej wcina ca³a masê antydepresantów i siê dziwi sk±d mu siê to wziê³o.
    Dlatego taki monitoring to wstêp do zrobienia z cz³owieka szczura w klatce z niewidzialnymi prêtami i znacznie szerszy temat na który trzeba umieæ spojrzeæ dalej.

  7. Lester pisze:

    @Sunna, na ka¿dego znajdzie siê paragraf. poza tym czy ¿ycie ma polegaæ na chodzeniu na smyczy przepisów? to prawo jest dla ludzi, czy ludzie dla prawa?
    to ja ju¿ wolê las i wilki 😉

  8. Tipros pisze:

    Wszystko jest ok dopóki jest uzywane zgodnie z przeznaczeniem … po pierwsze trzeba siê zastanowiæ nad przeznaczeniem tego, a potem trzeba przyjaæ, ¿e tam te¿ siedz± ludzie, który te¿ powinni byc monitorowani …

  9. arnakus pisze:

    Gregg – zapomnia³e¶ dodaæ najwa¿niejszej rzeczy. Szybkie z³apanie terorystów po zamachach w Londynie by³o mozliwe w³a¶nie dziêki kamerom. W praworz±dnym pañstwie to dobre narzêdzie do walki z przestêpczo¶ci±.

  10. Gregg pisze:

    Raczej nie zapomnia³em. Ofiarom jest wszystko jedno kiedy bandyci zostan± z³apani i czy dziêki dobrej pracy policji, czy obrazowi z kamer. Proponujê lekturê opowiadania Roberta Sheckley’a pod tytu³em "Ptaki-czujniki" (ukaza³o siê w 3 tomie "Kroków w nieznane"). Tam jest opisany bardziej zaawansowany system kamer, który nie tylko biernie obserwuje zbrodnie, ale stara siê im czynnie zapobiegaæ.

    Monitoring sam w sobie nie jest – teoretycznie – z³y. Pod warunkiem, ¿e podlega odpowiednim organom i kontroli. Bo chyba nikt przecie¿ nie ma w±tpliwo¶ci, ¿e najbezpieczniej jest na Kubie czy w Korei Pó³nocnej – wszystko pod kontrol±…

    O to chodzi?

Uprzejmie prosimy o przestrzeganie netykiety przy dodawaniu komentarzy. Redakcja CDRinfo.pl nie odpowiada za treść komentarzy, które publikują użytkownicy. Aby zmienic swoj avatar zarejestruj sie w serwisie www.gravatar.com.