Wytwórnie muzyczne w Australii zażądały zgody od sądu federalnego na umożliwienie ich ekspertom skanowania komputerów w celu wykrycia pirackiej muzyki u użytkowników studiujących na uniwersytecie w Melbourne. Festival, Sony oraz EMI podpisały wczoraj porozumienie z Uniwersytetami w Sydney i Tasmanii, które mówi o zabezpieczaniu nielegalnych plików jako dowodów. Jednakże uniwersytety te nie wyraziły zgody na przekazywanie tych informacji firmom muzycznym. Miejsca takie jak uniwersytety cieszą się dużą "popularnością" wśród wszelakich organizacji zwalczających piractwo, ze względu na bardzo dużą przepustowość łącz akademickich, jakie zazwyczaj posiadają takie placówki.
Sprawa stała się głośna, po tym jak kilka dni temu dwóch studentów zostało przyłapanych na posiadaniu nielegalnych plików mp3. Na stronie www jednego z nich była lista 15 tytułów piosenek i taka oto informacja:
"
To są moje ulubione kawałki, a oto linki do moich plików MP3"
Jednak dostęp do prywatnych komputerów studentów to nie wszystko czego żądają potentaci muzyczni. Uważają oni, że powinni mieć adres do prywatnych kont pocztowych! Jako uzasadnienie podają możliwość przesyłania plików w załącznikach.
Sędzia odmówił nakazu zabezpieczenia tych plików przez uniwersytet, a sprawa została odroczona do piątku.