Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych w naszym serwisie,
w celu dostosowania ich do indywidualnych potrzeb każdego użytkownika, jak również dla celów reklamowych i
statystycznych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach
końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej
przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszych serwisów internetowych, bez zmiany ustawień
przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies
Historia uczy, że przeoczenie pewnych symptomów i niezapobieżenie w porę szalonym planom mającym służyć rzekomo dobru ludzkości, lub wzruszenie ramionami, bo przecież "mnie to nie dotyczy" kończy się żałośnie. Nie będziemy tu wymieniać licznych przykładów. Lecz może warto już zacząć protestować zanim nie będzie za późno?
Świąteczne wydanie Newsweeka:
Czy Internet, który powstawał jako anarchistyczny raj indywidualistów, już niebawem stanie się narzędziem w rękach koncernów i rządów?
Wyobraźcie sobie sieć informatyczną, w której obowiązuje cenzura. Anonimowość jest tu zakazana, a przepływ każdego grosza kontrolowany. Rządzący są tu w stanie zdusić w zarodku wywrotowe idee, a bez zezwolenia Wielkiego Brata nie można opublikować niczego, nawet listy zakupów.
Część wizjonerów twierdzi, że powstanie takiego tworu jest niemal nieuniknione. A owa infrastruktura to nic innego jak Internet - dawny raj rebeliantów i obrońców wolności słowa.
Tym, którzy jeszcze pamiętają hurraoptymistyczną euforię entuzjastów sieci z lat 90., taka wizja może się wydawać nieprawdopodobna. Przecież wolność miała być wbudowana w sam szkielet Internetu - sieci, która może przetrwać tak wybuch jądrowy, jak i dyktatorskie próby kontroli. Wprawdzie ta cyberwolność ma swe ciemne strony - pornografię, oszustwa z kartami kredytowymi czy fałszywe aukcje na eBayu - ale uznano, że to i tak niska cena, jaką przychodzi zapłacić za swobodę wypowiedzi. Dżinn wolności został wypuszczony i nikt nie jest w stanie zagonić go z powrotem do butelki.
Tak właśnie sądził John Walker, założyciel firmy informatycznej Autodesk. Ten przedsiębiorca o duszy hakera przeniósł się do Szwajcarii, gdzie pracuje nad kilkoma projektami. Dawniej Walker podzielał bezgraniczny optymizm, że Internet nie tylko stworzy przeciwwagę dla potęgi koncernów i rządów, ale przywróci też część zagrożonych wolności osobistych. Jednak w ciągu ostatnich dwóch lat zauważył niepokojącą tendencję. Postęp w technologii, prawodawstwie i handlu najwyraźniej zmierza do tego, by zmienić otwartą naturę sieci. Ten nowy Internet dałby koncernom oraz politykom możliwość kontrolowania i monitorowania cyberprzestrzeni.
We wrześniu 2003 roku Walker spisał swoje obawy w liczącym 28 tys. słów dokumencie "Digital Imprimatur", który umieścił na stronie www.
Jak można z powrotem zagnać dżinna wolności do butelki? Uda się to, jeśli zostanie zrealizowany plan przekształcenia Internetu z areny, na której każdy może występować anonimowo, w strukturę dostępną tylko po rejestracji, gdzie każdy uczestnik będzie mieć cyfrowy certyfikat. Zalety takiego systemu wydają się oczywiste: w ten sposób można wyeliminować kradzież tożsamości i umożliwić bezpieczne elektroniczne płatności, a także wygrać walkę ze spamem.
W takim systemie nie tylko ludzi, ale i programy komputerowe oznaczono by odpowiednimi identyfikatorami. Komunikowałyby się one z certyfikatami użytkowników, by określić, czy kopia programu jest legalna i czy dana osoba ma prawo uruchomić ją w swoim komputerze. W takim systemie nie tylko ludzi, ale i programy komputerowe oznaczono by odpowiednimi identyfikatorami. Komunikowałyby się one z certyfikatami użytkowników, by określić, czy kopia programu jest legalna i czy dana osoba ma prawo uruchomić ją w swoim komputerze.
Najbardziej znany system tego rodzaju powstaje właśnie w Microsofcie pod nazwą Next Generation Secure Computing Base (wcześniej znany jako Palladium). Wejdzie on do kolejnej wersji systemu Windows o kodowej nazwie Longhorn, która ma się ukazać na rynku w 2006 r. Intel i AMD planują już specjalne elektroniczne układy zabezpieczające, które sprawią, że wszystkie komputery sprzedawane od 2006 r. będą bezpieczne. Koniec z wirusami! A połączenie tych elektronicznych zabezpieczeń z systemem zarządzania prawami do cyfrowych treści (digital rights management) obecnym w filmach, muzyce, a nawet dokumentach tworzonych przez każdego z nas (takie zabezpieczenia znalazły się już w najnowszej wersji pakietu Microsoft Office) sprawi, że nikt nie będzie miał dostępu, a potencjalnie nawet prawa do publikacji jakichkolwiek treści bez zezwolenia.
Steven Levy
Artykuł ukazał się w tygodniku Newsweek Polska, w numerze 51-52/03 na stronie 176
Skok przez płot położył kres jednemu totalitaryzmowi. Jedynym wyjściem po zniewoleniu sieci może pozostać powieszenie się na kablu....
A tak p?-serio, to CDRinfo (jasna sprawa, ?e nie jako jedyny serwis, ale...) te? zezwala na dodawanie komentarzy tylko u?ytkownikom zarejestrowanym. :-)
Pio321
- 18 December 2003, 22:03:14
Ja si? temu przeciwstawi??
Gregg
- 18 December 2003, 23:08:07
Zarejestrowa? si?.
Lester
- 19 December 2003, 00:15:11
Orwell w grobie za?miewa si? do ?ez: "A nie mwi?em?"
ThanatoS
- 19 December 2003, 01:49:42
No coz trzeba dbac aby nie pojawialy sie tu bluzgi albo seriale do roznych programow. A jak sie pojawia to kasuje sie komentarz i uzytkownika :)
Bartez
- 19 December 2003, 14:02:17
Dodam jeszcze do komentarza ThanatoSa.
Rejestracja uzytkownikow pozwoli w przyszlosci na wprowadzenie statystyk (top10 komentarzy, wyslanych newsow itd) oraz mozliwosc personalizacji serwisu.
Mysle, ze nie jest to takie uciazliwe, a ponadto dostajecie 2 w 1, tj dostep do forum i serwisu :)