Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych w naszym serwisie,
w celu dostosowania ich do indywidualnych potrzeb każdego użytkownika, jak również dla celów reklamowych i
statystycznych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach
końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej
przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszych serwisów internetowych, bez zmiany ustawień
przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies
Szedłem sobie Mokotowem i w pewnej chwili zobaczyłem w bramie sprzedawcę ulicznego, a przed nim towary przeróżne: jakieś otwieracze do butelek, nauszniki, sznurowadła. Wśród towarów stało też radio i grało jakiś mało czytelny łomot uwielbiany - jak się większości radiowców wydaje - przez większość słuchaczy. Ponieważ miałem świeżo w pamięci doniesienia prasowe i telewizyjne o wzmożonej ostatnio akcji stowarzyszeń autorskich tropiących odtwarzanie chronionych prawem autorskim utworów - przystanąłem i zacząłem dumać, czy ten sprzedawca też może się spodziewać interwencji inspektorów?
Inspekcje - jeśli wierzyć doniesieniom - przeorały już supermarkety i w imieniu stowarzyszeń autorskich zażądały pieniędzy dla autorów i kompozytorów. Gdzieś czytałem nawet o nalocie na pewnego fryzjera, któremu inspektor zapłacił za strzyżenie, a następnie wystawił rachunek, bo podczas strzyżenia wysłuchał trzech utworów słowno-muzycznych.
Mimo że sam jestem autorem, członkiem stowarzyszenia chroniącego prawa autorskie, człowiekiem inkasującym co jakiś czas pieniądze za powtórki a to piosenek, a to programów telewizyjnych czy filmów i chwalącym sobie ten status, to jednak powiem śmiało, że z jednej przesady wpadliśmy w drugą. Ta pierwsza odbywała się za socjalizmu. Brak tantiem dla - na przykład - piosenkarzy prowadził do takich paradoksów, że np. Piotr Szczepanik w latach 60. wyśpiewywał autorom i kompozytorom fortuny, sam zaś miał z tego nędzne grosze za nagranie płyty. Jednorazowa wypłata i koniec. A był wtedy tak popularny, że czego by nie zaśpiewał - stawało się hitem powtarzanym na antenie od rana do wieczora. Krzycząca niesprawiedliwość. Ale czy na pewno jest sprawiedliwe domaganie się pieniędzy od fryzjera, który w naszym krzepnącym kapitalizmie - podążając za modą - puszcza klientom muzykę? Argument, że muzyka przyciąga klientów, a więc zwiększa obroty fryzjera, supermarketu czy mojego sprzedawcy w bramie, jest argumentem naciąganym, bo nie znam nikogo, kto by poszedł na zakupy w nadziei, że sobie w sklepie posłucha. Znam zresztą parę osób (ze mną na czele), które muzyki w sklepach żywiołowo nienawidzą. Czy na podstawie oświadczeń, w których stwierdzają oni, że muzyka skłania ich do szybszego wyjścia ze sklepu, związki autorów odstąpią od roszczeń? W razie potrzeby chętnie służę podpisem.
Jacek Fedorowicz (Felieton "Między nami autorami" z piątkowego wydania Gazety Telewizyjnej)
dziwne ze nikt z tych z ZAIKSu itp. nie zauwaza tego ze stacje radiowe (ktorych to klient slucha u np. fryzjera) placa tantiemy autorom i artystom za ich utwory!!!
kOZ@
- 11 January 2004, 13:50:27
Osobi?cie nie trawie wi?kszo?ci a w zasadzie 99% utworw puszczanych w Polskich stacjach radiowych. Mo?e powinienem si? ubiega? o odszkodowanie za to ?e musz? tego ca?ego dziadostwa wys?uchiwa?? I jeszcze jedno - skoro w domu mog? s?ucha? radia to jaka jest r?nica czy s?ucham go w domu czy w sklepie? Jest to jeden z wielu przypadkw totalnej komercjalizacji wszystkich dziedzin ?ycia.
zmurawski
- 11 January 2004, 14:21:31
Jest to oczywiscie kolejny przyklad przechodzenia z jednej skrajnosci w druga i zidiocenia urzedniczego. A przy okazji jak by wygladala sytuacja gdyby ten fryzjer puszczal muzyke z odtwarzacza cd? Juz raz zaplacil kupujac plytke, czy musi wciaz za nia placic za kazdym odtwarzaniem? A co gdyby mial TV - musi placic za ogladanie np. sprawozdania sejmowego?
przemo_one
- 11 January 2004, 17:36:46
no fajnie ale tu jest mowa o puszczaniu muzy u fryzjera a nie o masowej sprzedazy nielegalnego oprogramowania
ja mysle ze jak ktos ma jeden film i troche muzyki to jest jeszcze w miare oki ale jak ludzie maja po pare tysiecy plyt to co tez sa nie winni??
Jur
- 11 January 2004, 18:57:08
No dalej to ja sobie wyobra?am taki dzie?, w ktrym producenci ?ywno?ci zaprotestuj? przeciwki temu, ?e pocz?stowa?em znajomego kaszank?, co w wyra?ny sposb uszczupli?o ich dochody.
Sytuacja ?mierdzi paranoj?.
Monter
- 12 January 2004, 00:40:19
Kolejny namacalny dowd brania haraczy w imieniu prawa. Podatki od podatkw, sk?d ja to znam...?