W Chinach nie będzie już nieocenzurowanych wyszukiwarek internetowych. Wczoraj operator Google`a ogłosił uruchomienie w Państwie Środka ocenzurowanej wersji swojej wyszukiwarki - www.google.cn
Wyszukiwarka będzie udostępniać tylko te strony, które znajdą się na specjalnej liście stron akceptowanych przez cyberpolicję chińskiego Biura Bezpieczeństwa Publicznego. Jeśli wpiszemy słowo "Tybet" "Tajwan" lub "prawa człowieka", pojawią się tylko strony, które piszą o Tybecie, Tajwanie i prawach człowieka zgodnie z reżimową propagandą.
Do tej pory Google godził się jedynie, by cyberpolicja sama blokowała niewygodne strony. Ale reżimowy system blokad był nieszczelny i często nie nadążał za wciąż pojawiającymi się na całym świecie stronami np. o prawach człowieka w Chinach czy wolności dla Tybetu.
Google był ostatnią zachodnią wyszukiwarką, która nie miała ocenzurowanej wersji w Chinach. MSN stworzył taką w marcu zeszłego roku, a Yahoo! już trzy lata temu. Według RsF powstająca w ten sposób blokada informacyjna sprawia, że zwykli Chińczycy zaczynają wierzyć, że cały świat myśli tak jak ich rząd.
Przedstawiciele Google'a tłumaczą, że muszą przestrzegać chińskiego prawa i gdyby nie wprowadzili cenzury, wylecieliby z chińskiego rynku. RsF nazywa takie wyjaśnienia hipokryzją i uważa, że wyszukiwarki zwyczajnie idą na łatwiznę.
Operator Google'a nie poszedł jednak całkiem na rękę chińskim władzom. Google.cn nie będzie oferował usługi założenia konta e-mail czy bloga. Firma chce się w ten sposób uchronić przed sytuacją, w której musiałaby dostarczać władzom np. dane nadawców i adresatów listów elektronicznych. Robi to Yahoo!, w zeszłym roku informacje udzielone przez jego operatora pozwoliły władzom w Pekinie namierzyć i skazać na dziesięć lat więzienia dziennikarza Shi Tao, który używał konta huoyan1989@yahoo.com.cn.