Strona www.napisy.org była najpopularniejszym w Polsce serwisem zawierającym listy dialogowe do obcojęzycznych filmów i seriali. Miała około 700.000 użytkowników miesięcznie. Administratorem strony był handlowiec z Zabrza, a tłumaczeniami filmów ze słuchu za darmo zajmowali się dwaj studenci z Bielska-Białej, kierowca tira z Jastrzębia oraz bezrobotny z Krakowa. Dwa lata temu została zamknięta. W maju 2007 roku (i wcześniej), po zawiadomieniu złożonym przez dystrybutorów filmów, tłumacze i właściciel serwisu zostali zatrzymani przez policję, a działająca na niemieckim serwerze strona zablokowana. Prokuratura w Zabrzu wszczęła śledztwo w sprawie nielegalnego tłumaczenia i rozpowszechniania napisów bez zgody posiadaczy praw autorskich. Jednak do dzisiaj żadnemu z zatrzymanych nie przedstawiono zarzutów. Powód? Śledczy mają problem z udowodnieniem, że administrator i tłumacze z www.napisy.org złamali prawo. Na decyzję prokuratury w Zabrzu czekają administratorzy pozostałych stron oferujących tłumaczenia do filmów. Po akcji policji w 2007 r. połowa z nich z obawy przed konsekwencjami sama zawiesiła działalność. Z kolei korzystanie z tych, które ciągle działają, jest utrudnione. Na przykład z zawartości strony www.napisy24.pl mogą korzystać tylko krewni i znajomi: "NAPISY24.PL jest serwisem, na którym nasza wielka grupa krewnych, dalekich i bliskich, a także znajomi całej licznej grupy krewnych, wymieniają się między sobą tłumaczeniami, aby sobie wzajemnie pomagać" oraz "SERWIS przeznaczony jest dla osób głucho-niemych" (cytaty z regulaminu). Nie jest więc powszechnie dostępna, ponieważ aby skorzystać z jej zasobów, trzeba się zarejestrować i czekać, aż któryś z "bliskich" potwierdzi tożsamość. Cała sytuacja napawa obawą i rodzi pytania. Jak można zamknąć kogoś lub coś, szykanować, po czym latami szukać nie dowodów winy, lecz przepisów, którymi dałoby się uzasadnić zarzuty? Twórcy, a w zasadzie ich reprezentanci, którzy postawili się ponad prawem, którzy forsują przepisy z większości społeczeństwa czyniące przestępców, najwidoczniej hołdują także zasadzie "dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie". Tym bardziej więc dziwi i niepokoi nadgorliwość organów ścigania. Problem bowiem w tym, że jeśli zdecydowana większość społeczeństwa łamie prawo, to nie obywatele są źli, ale przepisy... Jeżeli śledczy umorzą sprawę, policja będzie musiała odblokować stronę z tłumaczeniami filmów.