Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych w naszym serwisie,
w celu dostosowania ich do indywidualnych potrzeb każdego użytkownika, jak również dla celów reklamowych i
statystycznych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach
końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej
przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszych serwisów internetowych, bez zmiany ustawień
przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies
Debiutancki album Fleet Foxes zatytułowany po prostu "Fleet Foxes" został okrzyknięty przez krytyków najlepszym albumem 2008 roku. Co ciekawe lider zespołu, Robin Pecknold przyznał, że grupa nie byłaby w stanie przygotować materiału na płytę bez inspiracji czerpanej z setek płyt, które nielegalnie pobrał z sieci.
Po sukcesie debiutanckiego krążka pojawiły się plotki, że Fleet Foxes zamierza podpisać kontrakt z którąś z wielkich wytwórni. Wokalista Robin Pecknold na swoim blogu natychmiast przeciął wszelkie spekulacje deklarując, że "Fleet Foxes nigdy, pod żadnym pozorem ani teraz, ani gdy świat zadusi się oparami, nie podpisze umowy z wielką wytwórnią". Uważa bowiem, że koncerny fonograficzne są wręcz "amuzyczne".
To, co naprawdę pomaga jemu i innym artystom kreować brzmienie i inspiruje kreatywność, to właśnie wymiana plików. "W ten sposób mogłem na bieżąco odkrywać prawie wszystko w muzyce, którą kocham i jak dotąd jest to najłatwiejsza droga pozyskania rzadkiego materiału" - powiedział w wywiadzie dla BBC. I dodał: "Odkryłem bardzo wiele muzyki dzięki temu medium. To dotyczy w całości artystów mojego pokolenie." Wyjaśnił, że nie jest jedynym muzykiem czerpiącym korzyści z - jak to określają wytwórnie - "kradzieży" muzyki. Bowiem dostęp do nieograniczonej biblioteki muzycznej umożliwia rozwój.
Wiele serwisów BitTorrent poświęconych muzyce jest zaludnionych prze tysiące wykonawców, którzy dzielą się swoja pracą. Trent Reznor, lider grupy Nine Inch Nails, był dumnym członkiem zlikwidowanego teraz zestawiacza (tracker) OiNK. Pecknold wspomina impas na swojej muzycznej drodze, który przezwyciężył, gdy ojciec kupił modem, by rodzina miała dostęp do sieci - wymarzonego miejsca dla muzyków nowej generacji. Jeśli więc internauci chcę wymieniać się jego płytą - nie ma nic przeciwko temu. "Ściągałem setki i setki płyt. Dlaczego miałbym się przejmować, gdy ktoś ściągnie moją?"
Wytwórnie odmiennie widzą sprawę, rozdzierając szaty z powodu milionów dolarów rzekomych strat spowodowanych "nielegalnym" udostępnianiem muzyki w Internecie. Jednak coraz mniej ludzi daje się już na to nabrać. A walka z melomanami trafia rykoszetem w muzyków, powodując utratę szacunku fanów, czy wręcz pogardę. A to nie ułatwia kariery.
Z drugiej strony "autorzy" to jedyna chyba grupa społeczna, której ustawodawca ciepłą rączką daje kolejne przywileje w nieskończoność przedłużając okres ochronny ich "dzieł". Dlaczego ZUS nie wypłaca emerytury jeszcze przez 75 lat po śmierci emeryta (a Unia Europejska przymierza się do przedłużenia tego okresu), a - na przykład - ZAIKS (teoretycznie) i owszem?