Usługa video-on-damand (wideo na żądanie) jest alternatywą dla wszystkich tych, którzy są znudzeni ofertami programowymi kanałów telewizyjnych, lub po prostu nie mogą dostosować swojego planu dnia do pór, w jakich emitowane są ich ulubione programy. Przypominająca bardziej wirtualną wypożyczalnię, niż telewizję, usługa cieszy się coraz większą popularnością.
Należy podkreślić, że 6 miliardów dolarów amerykańskich w ciągu pięciu lat mają stanowić zyski usługodawców w samych tylko Stanach Zjednoczonych. "Podliczone" zostały przewidywane zyski z trzech usług polagających zasadniczo na tym samym, a różniących się jedynie szczegółowymi rozwiązaniami - wspomnianej usługi VOD, pay-per-view (PPV) i near-video-on-demand (NVOD).
Szacunki pochodzą z opracowania firmy SNL Kagan, noszącego tytuł "Wideo na żądanie: analiza strategiczna i ekonomiczna". Wynika z niego, że w 2010 roku zyski usługodawców będą wynosiły przeciętnie 5$ miesięcznie od jednego klienta, lub 6,56$ na miesiąc (prawie 79$ rocznie), jeśli policzyć również klientów "wypożyczających" materiały wideo za pośrednictwem sieci kablowych, satelitarnych oraz telefonicznych.
Największe zyski spodziewane są z materiałów, za oglądanie których użytkownik będzie musiał zapłacić, ale w miarę wzrostu popularności rozwiązania i, co za tym idzie, zwiększenia się liczby jej użytkowników, coraz większe zyski osiągane będą również z reklam, umieszczanych w tych materiałach, za oglądanie których nie trzeba będzie płacić.